Można zaryzykować twierdzenie, że kredyt we frankach zaciągnięty przez państwa Dziubaków, znacząco zmienił obraz polskiego rynku produktów bankowych. Tak naprawdę zmienił go jednak wyrok TSUE, który – będąc korzystnym dla kredytobiorców – stał się precedensem jeśli chodzi o tego typu sprawy. Czy to oznacza, że pozew ten może zostać wygrany przez powoda? Wszystko świadczy o tym, że tak, ale…
Czy to się opłaca?
Pozew o kredyt we frankach najprawdopodobniej zakończy się po myśli kredytobiorcy. Zwłaszcza że aż 90 procent takich spraw właśnie w taki sposób się kończy. Oczywiście nie zawsze musi się on opłacać. Wszystko zależy od tego, jak bardzo uzyskane korzyści, mają się do poniesionych z tego tytułu kosztów sądowych. Gra jest warta świeczki, gdyż stawką procesu jest odzyskanie własnych pieniędzy i uwolnienie się od męczącego zobowiązania. Zwłaszcza że mowa tu o kredycie hipotecznym, którego zabezpieczeniem jest oczywiście wskazana nieruchomość.
Jak to działa w praktyce?
Walka z bankiem wcale nie musi być trudna. Rozpoczyna się ją dogłębnie analizując frankowe umowy kredytowe pod kątem klauzuli abuzywnych. Mowa tu o niejasnych zapisach, które mogą wprowadzić w błąd konsumentów, czyli kredytobiorców. Następnym krokiem będzie sprawdzenie, czy w ostatnim roku bank wygrywał sprawy związane z kredytami we frankach. Jeśli powyższe założenia będą dla klienta banku korzystne, to zostaną mu przedstawione dalsze informacje o kosztach sprawy i stopniu jej zaawansowania. Jeśli klient (kredytobiorca) zdecyduje się na współpracę, sporządzany jest stosowny pozew, przy czym spełnia się procedurę związaną z procesem reklamacji.
Na jakie korzyści można liczyć?
Frankowicz który składa pozew o kredyt we frankach, może liczyć na szereg korzyści, które – w przypadku wygrania sprawy – będą miały w pełni wymierny charakter. Mowa tu oczywiście o anulowaniu kredytu, zwrocie bezzasadnie pobranych na rzecz banku środków lub też – jeśli zachodzi taka potrzeba – jego odwalutowaniu. W praktyce oznacza to, że kredytobiorca przestaje być już frankowiczem i to ze wszystkimi, związanymi z tym faktem negatywnymi reperkusjami. I choć dała ta procedura trwa dosyć długo (2 – 3 lat), to w praktyce bardzo często kończy się pełnym sukcesem po stronie kredytobiorcy. Samo złożenie pozwu również niesie ze sobą wiele korzyści. Jedną z nich jest zaprzestanie procedury przedawnienia rat. Co więcej – kredytobiorca jest stale przygotowywany na to, co w toku postępowania może go spotkać.
Specyfika spraw
Bardzo wysoki odsetek wygranych spraw wcale nie oznacza, że sama procedura składania pozwu jest prosta. Wręcz przeciwnie – nad treścią dokumentu stale pracuje w pełni wykwalifikowany sztab osób, w skład którego wchodzą ekonomiści, prawnicy i podmioty związane z sektorem bankowym. Co ważne – nawet w przypadku posiadania wyższego wykształcenia prawniczego, warto zdać się na pomoc specjalistów. Nie wolno zapominać, że nawet niewielkie błędy, mogą skutkować negatywnym rozpatrzeniem sprawy.
Duże szanse na zwycięstwo
Gdy już pozew zostanie złożony, będzie on rozpatrywany w świetle prawa europejskiego. Oczywiście nie można mieć pewności co do pozytywnego zakończenia sprawy, ale – ze względu na wyrok TSUE – istnieje duże prawdopodobieństwo, że ostateczny sukces będzie w końcu możliwy. I jeszcze jedno: wraz ze złożeniem pozwu konieczne staje się uiszczenie stosownych opłat w wysokości około 1000 złotych. W przypadku zwycięstwa wszystkie te środki zostaną zwrócone.
Podsumowując, korzyści z takiego postępowania mogą mieć bardzo korzystny dla kredytobiorcy wymiar. Może zatem warto spróbować?