Wraz z szybkim postępem technologicznym otwierają się przed nami nowe możliwości, ale też tworzą się nowe zagrożenia. Świetnie widać to zwłaszcza na przykładzie Internetu. Dostarcza nam on rozrywki, pozwala pracować, uczyć się i komunikować na odległość – wszystko to jednak kosztem naszej prywatności. Poruszając się po sieci, zostawiamy za sobą ślad, którym mogą podążać oszuści bądź agencje rządowe. Czy jednak musi tak być? Jak w obecnych czasach chronić swoją prywatność w Internecie i czy w ogóle jest to jeszcze możliwe?

Całkowita ochrona jest niemożliwa – co nie znaczy, że nie warto dbać o swoje bezpieczeństwo

Kilka lat temu wybuchła sporych rozmiarów kontrowersja, kiedy okazało się, że amerykańska agencja wywiadowcza NSA (National Security Agency) uzyskała dostęp do wiadomości kanclerz Niemiec, Angeli Merkel. Możemy się w związku z tym zastanawiać: jeśli kanclerz dużego europejskiego państwa nie jest w stanie ochronić swojej prywatności, to jakie my mamy na to szanse?

Paradoksalnie dość duże, głównie z racji na to, że większość z nas nie znajduje się osobiście na celowniku jednej z najpotężniejszych agencji wywiadowczych świata. Silne cyberataki, zdolne do przełamania dobrych zabezpieczeń, są kosztowne – zarówno czysto finansowo, jak i czasowo. Nikt nie będzie marnował ich na przeciętnego Kowalskiego, któremu można co najwyżej ukraść z konta bankowego kilka tysięcy złotych.

Nie oznacza to, że nie czyhają na nas żadne zagrożenia w sieci i że nie powinniśmy próbować się przed nimi bronić. Włamania na konta na portalach społecznościowych i wyłudzanie pieniędzy od znajomych ofiary, kradzież środków z konta bankowego, zaszyfrowanie ważnych plików na komputerze i żądanie za nie okupu – to tylko kilka sytuacji, które mogą się przytrafić w zasadzie każdemu użytkownikowi Internetu.

Przy odrobinie wysiłku i ewentualnie niewielkim koszcie pieniężnym, jest możliwe, aby w maksymalnym stopniu zabezpieczyć się przed ryzykiem uzyskania dostępu do naszych prywatnych danych zarówno przez niepowołane osoby trzecie, jak i organy rządowe.

Zawsze sprawdzaj ustawienia prywatności

Prywatność europejskich internautów chroni dość ścisłe, chociaż oczywiście nieidealne prawo ochrony danych osobowych – w tym tak znienawidzone przez wielu Polaków RODO.

Nie przeszkadza to wielu witrynom, zwłaszcza portalom społecznościowym (z Facebookiem na czele) zbierać na nasz temat kopce prywatnych danych, między innymi odnoszących się do naszego zawodu, stanu cywilnego, poglądów politycznych, lokalizacji, orientacji seksualnej i wielu, wielu innych czynników, a następnie sprzedawać je oraz wykorzystywać do celów marketingowych. Dlaczego? Ponieważ bardzo często im na to pozwalamy i nawet nie zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to opcjonalne.

Dlatego też tak ważne jest, aby zawsze sprawdzać ustawienia prywatności i dostosowywać je do swoich preferencji. Okaże się wtedy, że wiele rzeczy można wyłączyć – na przykład zbieranie danych z innych aplikacji, których używamy, śledzenie naszej lokalizacji czy dostarczanie nam spersonalizowanych reklam.

Warto także zajrzeć do ustawień swojej przeglądarki internetowej i odpowiednio je dostosować (między innymi poprzez wyłączenie ciasteczek podmiotów trzecich). Przy tym warto zaznaczyć, że jedne przeglądarki lepiej chronią naszą prywatność, inne gorzej.

Nikogo nie zdziwi pewnie fakt, że Chrome, przeglądarka stworzona przez Google, firmę dążącą do pozyskania jak największej ilości danych na temat jak największej ilości ludzi, nie dba szczególnie o ochronę prywatności użytkowników. Dlatego też warto zastanowić się nad alternatywami, takimi jak chociażby zmodyfikowany Firefox.

Korzystaj z komunikatorów oferujących szyfrowanie end-to-end

Do rzeczy, na których zależy nam, aby niepowołane osoby nie uzyskały dostępu, należą z pewnością nasze prywatne rozmowy. Niestety, Messenger czy wiele innych popularnych komunikatorów albo nie oferuje szyfrowania end-to-end (czyli takiego, w którym do wiadomości mają dostęp tylko odbiorca i nadawca, a nawet gdyby została przechwycona, nie uda się jej rozkodować osobie trzeciej) lub nie jest to opcja włączona domyślnie, a więc większość użytkowników z niej nie korzysta.

Jest to spory błąd. Nie tylko w razie czego nasze konwersacje mogą zostać użyte przeciwko nam przez organy ścigania, ale też ktoś może je przechwycić i dzięki temu przykładowo uzyskać materiał do szantażu bądź dostęp do prywatnych danych, które komuś przesyłaliśmy, a które mogą posłużyć do oszustwa, wyłudzenia bądź kradzieży (na przykład hasła, numer PESEL czy numer i seria dowodu osobistego).

Podobna zasada, jak w przypadku komunikatorów tekstowych, obowiązuje w przypadku skrzynek e-mail. Warto zainwestować w taką, która również oferuje szyfrowanie end-to-end i ogółem mówiąc dba o prywatność swoich użytkowników. Jeśli nie przeszkadzają nam pewne limity (np. odnośnie maksymalnej ilości wiadomości, które można wysłać jednego dnia), możemy skorzystać z konta darmowego – taką opcję oferuje między innymi powszechnie chwalony za wysoki poziom bezpieczeństwa ProtonMail.

Używaj dobrego VPN-a

Virtual Private Network, czyli VPN, pozwala zamaskować naszą prawdziwą lokalizację i tym samym utrudnić namierzenie nas. Dzięki temu właściciel strony, na której przebywamy, nie widzi nas jako odwiedzających z Polski, a na przykład z Australii czy Japonii.

Nie jest to oczywiście rozwiązanie kuloodporne, ale znacznie zwiększa bezpieczeństwo w sieci i zdecydowanie lepiej go używać niż nie używać– o ile zdecydujemy się na dobrego VPN-a, który nie dzieli się danymi z organami ścigania, a także nie zachowuje logów odnośnie stron, które odwiedzili jego użytkownicy i innych wrażliwych danych.

VPN-a najlepiej używać w każdym momencie korzystania z Internetu, ale jest on zwłaszcza zalecany, jeśli zdarza nam się pobierać pliki z torrentów. Wysokiej klasy, bezpieczny VPN bez limitu wykorzystanych danych będzie prawdopodobnie oznaczał konieczność poniesienia pewnego wydatku, ale nie są to z reguły duże kwoty – oscylują w okolicach kilku lub kilkunastu euro miesięcznie.

Artykuł powstał we współpracy z portalem TechPolska.